niedziela, 28 czerwca 2015

Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia...





       Słoneczne, ciepłe popołudnie. Weekend. Siedzę sobie na werandzie chłonąc wolną chwilę wszystkimi zmysłami. Krótko mówiąc, odpoczywam intensywnie w poczuciu, że w życiu stanowczo za mało jest czasu na odpoczynek:)
Wpatruję się w płynące po błękitnym niebie białe baranki. Na tle przestworzy rejestruję kątem oka lawirujący, mieniący się przedmiot. Płynie majestatycznie pod chmurami i lśni w blasku słońca. Wygląda zachwycająco. Przyglądam mu się rozanielona przez dłuższą chwilę i nagle... uświadamiam sobie, że to kawałek folii...! Ups. Dziwny dysonans w zakamarkach umysłu...

Folia zawsze kojarzyła mi się negatywnie. Wszędobylska, formująca stosy na wysypiskach śmieci, rozkładająca się setki lat, zostawiając po sobie w prezencie trującą chemię dla kolejnych pokoleń.

Po chwili konsternacji przyszło olśnienie! Ze wszystkim w życiu tak jest. Nasza ocena zależy od miejsca, z którego spoglądamy na daną rzecz lub sytuację.

Czy rzeczywiście? Czy każda, nawet nieprzyjemna i negatywna rzecz, w pewnych okolicznościach może wydać się w porządku a czasem nawet nas zachwycić?




sobota, 14 marca 2015

Utopia... podejmiesz się?




Zastanawia mnie hipokryzja i nieudolność tego świata...
Ksiądz z wielkim brzuchem, który siedzi w konfesjonale i spowiada wiernych, podczas gdy podobno nieumiarkowanie  w jedzeniu i piciu to jeden z grzechów głównych...
Lekarz, który nie potrafi się odżywiać ani zadbać o własne zdrowie, a ma przecież dbać o zdrowie innych...
Żołnierz, który rzekomo po to, by chronić swoich bliskich pozbawia życia innych...
Polityk, który na kłamstwie próbuje budować uczciwe społeczeństwo, rzucając obietnice wyborcze bez pokrycia...
Adwokat, który reprezentując wymiar sprawiedliwości broni przestępcy...
Stosy śmieci, bezwartościowe żarcie, ordynarność i niemoralność na każdym kroku...

Po zastanowieniu postanowiłam zostać dyktatorem i dokonać zmian:
- zakazałabym produkcji tandety, plastików, niepotrzebnych ciuchów, kosmetyków, zabawek, chemii itd... Asortyment byłby ograniczony do rzeczy niezbędnych do zaspokojenia swych podstawowych potrzeb, czyli np. 3 komplety ciuchów w ulubionych kolorach, kilka drewnianych zabawek i krem uniwersalny:)
- zakazałbym produkcji używek i niezdrowego żarcia (cola, gumy do żucia, pszenica, krowie mleko, glutaminian sodu, syrop glukozowy itd...), przy okazji trzeba by było zrobić coś z mięsem, żeby zlikwidować niepotrzebne cierpienia zwierząt... Jedzenie byłoby tylko świeże, nieprzetworzone i zdrowe...
- okroiłabym o 90% Wielką Farmę zostawiając tylko leki niezbędne do ratowania życia (zresztą, po poprzednich zmianach inne nie byłyby potrzebne)
- zlikwidowałabym ogłupiające programy TV  i niemoralne treści w internecie, w ogóle zostałaby tylko jedna stacja z programami mądrymi, wartościowymi i cennymi...
- w programie szkolnym znalazły by się przedmioty nauczające szacunku dla wszelkiego stworzenia, wzajemnej życzliwości i poszanowania drugiego człowieka...
- zlikwidowałabym zinstytucjonalizowane  religie, wprowadziłabym naukę medytacji i sięgania wgłąb siebie, by każdy znalazł własną ścieżkę do Boga...

Tak sobie myślę , że gdyby w socjalizm wpleść wartości moralne, dążenie do dobra, cnoty i piękna wyszedłby mój ustrój.
Jedno "ale" mi tylko tu zgrzyta, jak zmotywować ludzi do działania, dążenia do osiągania szczytnych celów nie nagradzając ich za to finansowo ( no bo w moim ustroju pieniądze byłyby rozdysponowane po równo)?
Czy ktoś jeszcze chciałby zostać dyktatorem? Podejmiecie się budowania utopii?


wtorek, 3 marca 2015

Absolutnie fasynujące!



Bardzo gorąco polecam, poświęćcie kilka minut i obejrzyjcie ten filmik.

Nie wymaga komentarza, jest po prostu poruszający do głębi i absolutnie niezwykły:)
Nigdy nie przypuszczałam, że tyle emocji można przekazać bez słów.

https://www.youtube.com/watch?v=gaA6lfho5CI






czwartek, 12 lutego 2015

O co chodzi z tą wojną?




W pewnym kraju, gdzie mieszkały dwie zwalczające się nacje, nieustannie wybuchały konflikty.
W ostatnim czasie nieporozumienia zaostrzyły się do tego stopnia, że napięta sytuacja groziła wybuchem wojny.
Starsi ludzie, pamiętający jeszcze poprzednie walki zbrojne, intensywnie próbowali zapobiec niekorzystnemu rozwojowi wypadków. Rada Starszych uchwaliła, że sprowadzą z gór Mistrza, który wielokrotnie już pomagał rozwiązywać nieporozumienia i niesnaski.
Gdy Mistrz dotarł po kilku dniach do stolicy, pokój wisiał na włosku. W kraju panował chaos, dochodziło do drobnych potyczek i w powietrzu wyczuwało się wzajemną wrogość.
Mistrz wszedł na plac, na którym zgromadzili się ludzie oraz ich przywódcy, poprosił wszystkich o przejście na jedną stronę i następnie narysował wzdłuż placu linię. Starzec spojrzał na zgromadzonych przenikliwie i poprosił, by wszyscy, którzy są przeciwko wojnie i opowiadają się za pokojowym rozwiązaniem nieporozumień przeszli na drugą stronę linii.
Na początku przeszli doświadczeni przez los starsi ludzie oraz kobiety z małymi dziećmi. Mężczyźni starali się je powstrzymać, ale one niosąc lub prowadząc za ręce swoje latorośle, uparcie przekraczały linię. Przez klika godzin Mistrz wyjaśniał, tłumaczył i zachęcał do przejścia na drugą stronę.
W końcu mężczyźni zaczęli tęsknić za swoimi dziećmi i kobietami, i na początku pojedynczo a w końcu grupkami, również zaczęli przemieszczać się na drugą stronę.
Pod koniec dnia wszyscy byli już naprawdę zmęczeni. Po stronie opowiadającej się za wojną zostali już tylko przywódcy i ich bliscy poplecznicy. Ale ci ostatni również zaczęli się powoli wykruszać i w końcu na placu boju zostało dwóch zacietrzewionych, wściekłych przywódców.
Mistrz popatrzył na nich z uśmiechem i powiedział:
- A teraz się bijcie.

Kto obstawia, że panowie skoczyli sobie do gardeł, a kto sądzi, że raczej nie chcieli brudzić sobie łapek?
Wniosek jest tak prosty, że nawet nie będę go tu zamieszczać:)

czwartek, 22 stycznia 2015

Uwierz, nie przeszkadzaj, czekaj cierpliwie...






Dlaczego porady życiowe są tak mało skuteczne?
Każdy z nas przebrnął przez artykuły, egzemplarze, czasami wręcz grubachne tomy rad n/t jak być szczęśliwym i osiągnąć to, co się chce lub inaczej, spełnić swoje marzenia.
Czytamy z zapartym tchem, potem nieudolnie próbujemy wprowadzić cenne podpowiedzi w życie, na końcu zazwyczaj wniosek jest ten sam – nie działa. Nic się nie wydarzyło. Tyle mądrych słów, tony zmarnowanego papieru na druk tych, jak się okazuje, wątpliwych porad. Wszystko na nic…

A może jednak nie?

Przeanalizowałam niektóre rady. Chyba wiem, dlaczego nie działają zachęty typu:
- pamiętaj, aby marzyć śmiało
- weź sprawy w swoje ręce
- notuj swoje marzenia, afirmuj sukces, wizualizuj swoje spełnione marzenie
- nie bój się przyznać do porażki
- bądź konsekwentna(y), pracowita(y)
- pamiętaj, że zawsze pijesz ze szklanki do połowy pełnej
Itd…

Czy można coś z tym zrobić, doszlifować pierwotny zarys, by dotknął nieznanego i zaowocował EUREKĄ?

Intuicja podpowiada, że błąd leży w zbytnim koncentrowaniu się na tym, czego chcemy. Nieustannie myślimy o swoich pragnieniach, staramy się wizualizować, widzieć oczami wyobraźni kształt spełnionego już pragnienia i … blokujemy dobre chęci Wszechświata.

JEST PROSTA METODA: gorąco zapragnąć i… odpuścić, przestać myśleć o swoim pragnieniu, przestać szlifować je i dopieszczać, bo w ten sposób nieustannie zmieniamy pewne detale, poprawiamy, wprowadzamy w błąd życzliwą nam energię. Uwierzmy w to, że Wszechświat bardzo chce nas uszczęśliwić, bardzo chce dostarczyć nam tego, czego pragniemy. Przestańmy tylko nieustannie korygować ścieżki dostępu, pozwólmy, by Źródło samo dobrało metodę na dojście do zamierzonego celu. Nie przeszkadzajmy. Wyluzujmy i zaufajmy. Uwierzmy, że wszystko jest możliwe, że zamówienie zostanie zrealizowane.

Przekonałam się w życiu, że drogi realizacji marzeń bywają zadziwiające. Gdybyśmy mieli wizualizować sposób dotarcia do celu, nigdy nie wpadlibyśmy, by wybrać tak prostą metodę, jaką stawia przed nami życie.
Czasem okazuje się, że efekt końcowy różni się od pierwotnie przez nas oczekiwanego i… niezmiernie nas to uszczęśliwia, bo okazuje się, że to właśnie TEGO chcieliśmy, a nie tego, co dotychczas widzieliśmy oczami wyobraźni.
Liczy się nasza intencja, gorące, czyste pragnienie. Wysłane w Kosmos, w bezkresny bezmiar Energii, wróci do nas w swojej najlepszej z możliwych postaci.
Naszym wkładem ma być tylko ufność w mądrość Energii Wszechświata i wiara, że jesteśmy warci tego, by stała się ona naszym udziałem:)

p.s. słowa: Wszechświat, Energia, Źródło, Energia Wszechświata to tylko inne określenia słowa Bóg:)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Hobbit, konflikty i nadzieje...






 Kolejny rok minął, szybciej niż by się chciało...

Co najbardziej cieszy?

Kolejne zdobyte doświadczenia, spotkania z ciekawymi ludźmi, wartościowe znajomości. Przekonanie, że są tacy co myślą i czują podobnie:)
Satysfakcja z pracy.
Bitwy wygrane samemu ze sobą. Chwile, gdy dominowały pozytywne uczucia, wartościowe emocje.
Odkrywanie kolejnych stopni prawdy o świecie, o sobie.

Czego żal mi najbardziej?

Obejrzanej trzeciej części z trylogii „Hobbita”, bo nie będzie już na co czekać w tym roku. Kolejny raz dochodzę do wniosku, że nie sama przyjemność sprawia najwięcej frajdy ale oczekiwanie na nią. Magiczne jest odliczanie kolejnych miesięcy, rezerwowanie biletów, wyjazd przed czasem, żeby tylko się nie spóźnić, moment kiedy gasną światła i zaczyna się magia. Czas, w którym odrywamy się od rzeczywistości i dwie godziny z okładem żyjemy przygodami swoich ulubionych bohaterów. Przykro, gdy pojawiają się napisy…
Nie znam piękniejszej bajki niż „Hobbit” i „Władca Pierścieni”, ponadto sfilmowanej z takim rozmachem. Znacie? 





Żal mi też utraty pewności, że żyjemy w spokojnych i bezpiecznych czasach. Na świecie zawsze były konflikty ale póki nie pojawiły się tak blisko nas, wydawały się mało realne, wirtualne wręcz. Teraz zagrożenie zapukało da naszych drzwi i przewartościowało  świat. W tym roku już nic nie będzie takie samo. Priorytety zaczynają się zmieniać…

Mimo wszystko wejdźmy w ten rok z nadzieją oraz wiarą w dobro, miłość i nasze boskie pochodzenie :)