poniedziałek, 8 grudnia 2014

Ktoś podobny do mnie...



Opowiem wam bajkę:

    Pewnego dnia uczniowie zauważyli, że Mistrz przygląda im się z wyjątkową uwagą. Na pytanie uczniów o powód tych obserwacji, Mistrz wyjaśnił:
- Szukam kogoś, kto byłby taki sam jak ja. Kogoś podobnego do mnie, kto mógłby mnie zastąpić i komu przekażę całą swoją wiedzę i umiejętności. 

Ponieważ Mistrz był łysy, z zarysowanym brzuszkiem, zawsze pogodny i chodził w lekko znoszonym ubraniu oraz starannie wyczyszczonych butach, następnego dnia na porannej medytacji wszyscy uczniowie mieli ogolone głowy i wyczyszczone buty. Otyli zaczęli się odchudzać a chudzi więcej jeść. Wszyscy byli w Mistrza wpatrzeni, gdy on ruszył ręką w lewo- wszyscy w lewo, gdy był wesoły wszyscy się uśmiechali, gdy był poważny wszyscy marszczyli czoła. A Mistrz był niezadowolony… 

Uczniowie natomiast byli coraz bardzie zdezorientowani. Każdy z nich myślał w duchu: „Przecież jestem dokładnie taki sam jak on i robię wszystko tak samo jak on.”

Aż kiedyś w szkole zjawił się nowy uczeń- wysoki, chudy, z długimi włosami, chodził w krótkich spodniach i boso. Gdy Mistrz ruszył ręką w lewo- on w prawo, gdy Mistrz w górę – on w dół. 

Wszyscy patrzyli na niego z dezaprobatą, a Mistrz był coraz bardziej zadowolony.
- Nareszcie ktoś podobny do mnie- mruczał, przyglądając się nowemu uczniowi.
- Jak to?- protestowali pozostali. – Przecież on jest zupełnie inny!
- Nie, jest dokładnie taki jak ja… Nikogo nie naśladuje.

Skróciłam trochę, mam nadzieję, że opowieść na tym nie straciła. Jest tak aktualna i prawdziwa , że szkoda by było:)
Nie jest łatwo być sobą, wędrować własną ścieżką. Ale z pewnością warto. Tylko tacy odważni  indywidualiści są naprawdę szczęśliwi  i spełnieni. A jeśli jeszcze towarzyszy temu czyste sumienie,  mają oni coś, czego wszyscy szukamy- spokój ducha:)

sobota, 8 listopada 2014

Wszystko, czego szukamy, jest w nas...




Wróciłam niedawno do ewangelii gnostyckich, przekartkowałam je po długiej przerwie i trwam w zachwycie.
Nieodmiennie zastanawiam się dlaczego Ewangelia Tomasza, tak głęboka i wartościowa, nie trafiła do kanonu, który buduje obecny Nowy Testament. Chcę wierzyć, że to jakieś zwykłe przeoczenie, że nie było to celowe zamknięcie przed ludźmi drzwi do samopoznania.
Niewielu z nas wie, że ci kosmiczni olbrzymi z innego wymiaru energetycznego, których widać na obrazku powyżej, to tak naprawdę my sami:) Szukamy na zewnątrz, przecieramy kolejne ścieżki i dawno przetarte już szlaki. Łudzimy się, że gdzieś w końcu ktoś nam wyjaśni, że odpowiedź stanie przed nami na drodze.
A tu tymczasem takie proste słowa:

           Porzućcie poszukiwanie (…) prawdy o stworzeniu (…). Zacznijcie od siebie. Poznajcie Tego, który jest w was i czyni wszystko swoim własnym(…) Poznajcie źródła cierpienia, radości, miłości, nienawiści (…) Jeśli będziecie dociekać tych rzeczy, odnajdziecie Go w sobie.”
                                                                                        Monoimus (nauczyciel gnostycki)

         W każdym jest boska moc istniejąca w stanie utajonym(…) To jest jedna moc podzielona powyżej i poniżej, tworząca się, rosnąca, poszukująca, znajdująca się, będąca swoją (…) matką, ojcem, jednością, będąca źródłem całego kręgu istnienia.”

        „Jezus powiedział: „Kiedy z dwóch uczynicie jedno, a to co wewnętrzne- zewnętrznym(…) a to co na dole, umieścicie na górze (…)wtedy wstąpicie do Królestwa”
                                                                                                   Ibidem

        „Jeśli wykorzystacie wszystko, co macie w sobie, zostaniecie przez to ocaleni. Jeśli nie wykorzystacie tego, co w w sobie macie, zostaniecie przez to zniszczeni.”

       „Jezus powiedział: Niech ten, kto zaczął szukać, nie przestanie szukać, dopóki nie znajdzie. Kiedy znajdzie, będzie zaniepokojony; kiedy poczuje niepokój, będzie zdumiony i zapanuje nad wszystkim.”

       „Królestwo jest wewnątrz was, jak i na zewnątrz was. Kiedy poznacie siebie (…) zobaczycie, że to wy jesteście dziećmi żywego Ojca. Jeśli jednak nie poznacie siebie, będziecie żyli w biedzie, biedzie, którą sami będziecie.”      
                                                                                                   Ewangelia Tomasza

Czyli co, proste? Bierzemy się do roboty, poznajemy siebie. Jak to zrobić? Chyba najprościej przez medytację. Jest jej tyle różnych form i rodzajów ilu ludzi na ziemi. Na początku nie jest wprawdzie łatwe ani trwanie w ciszy ani wciąganie przez czakry kosmicznej energii, ale na pocieszenie powiem, że w tym temacie, jak w każdym innym, praktyka czyni mistrza :)


wtorek, 23 września 2014

"Co jeszcze mogłem dla ciebie zrobić?"




Usłyszałam niedawno świetny kawał. Nie wiem, czy wystarczająco śmieszny, żeby kogoś rozbawić, ale świetny swoją wymową i arcyciekawym przesłaniem. Przytaczam przefiltrowany przeze mnie, więc może nieco zmieniony, ale liczę, że sens pozostanie.

    W czasie olbrzymiej powodzi w zamęcie i chaosie jeden z ludzi wspina się na piętro swojego domu, w końcu dociera na dach, gdyż woda podchodzi coraz wyżej. Podpływa ponton i siedzący w nim ludzie krzyczą w jego stronę:
- Wsiadaj!
Na to mężczyzna odpowiada:
- Nie, Bóg mnie uratuje.
Za jakiś czas podpływa łódź i ponownie rozlegają się zachęty:
- Wsiadaj człowieku, bo utoniesz!
Pada ta sama odpowiedź:
- Zostaję tutaj, Bóg z pewnością mnie uratuje.
Po chwili pojawia się helikopter. Sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna, woda podchodzi już do pasa mężczyzny. Z helikoptera rozlegają się krzyki:
- Człowieku, za chwilę utoniesz! Wsiadaj natychmiast do helikoptera!
I tym razem pada odmowna odpowiedź:
- Nie trzeba, Bóg mnie nie opuści. Uratuje mnie z pewnością.
Człowiek zostaje sam, woda sięga mu już do szyi, nie potrafi pływać więc zaczyna się krztusić i z rozpaczą woła:
- Boże! Tak Ci ufałem, prosiłem o Twoją pomoc. Dlaczego mnie zawiodłeś?
Rozlega się głos z góry:
- Wysłałem ci ponton, wysłałem ci łódź a w końcu helikopter! Co jeszcze mogłem dla ciebie zrobić?


No właśnie... Często czekamy na przejaw bardziej spektakularny, niezwykły i pozaziemski. Zapominamy, że Bóg przemawia do nas w sposób, który swoim umysłem zamkniętym w klatce materii, jesteśmy w stanie pojąć.
Jesteśmy przejawem Wieczności, będąc małym człowiekiem, jesteśmy częścią Bożego Zamysłu. Jesteśmy Jego fragmentem, mamy z Nim nieustanną łączność, tyle tylko, że nie umiemy słuchać, nie potrafimy dostrzegać w prostych wydarzeniach istnienia Wieczności.
O tyle dziwne, że będąc Nim, sami jesteśmy sprawcą ingerencji. Swoją myślą przyciągnęliśmy łódź a potem nie chcemy z niej skorzystać czekając na Cud:)


 

sobota, 16 sierpnia 2014

Dokąd zmierzamy?



     W zgiełku i chaosie pędzimy na oślep zaliczając kolejne dni. Odliczamy upływający czas, dzieląc go na godziny, tygodnie, miesiące. Oby do wieczora, weekendu, urlopu, wakacji, do dorosłości dzieci, żeby usamodzielniły się i nie trzeba się było o nie martwić... I nadchodzi ten wyczekiwany, upragniony moment a potem mija i... trzeba wyznaczać następny cel. Bo przecież gdy będziemy mieli tyle a tyle lat czy osiągniemy to czy tamto, to będziemy już w końcu szczęśliwi i spełnieni. Tylko, dlaczego jednak nie jesteśmy? Dlaczego przekraczamy ten wyznaczony punkt na linii czasu i nie odczuwamy zmiany wewnątrz, w swojej duszy? Tęsknota zostaje... I poczucie, że nadal coś jest przed nami, że czeka na odkrycie, że nadałoby to wreszcie sens, wyciszyło w sercu "jaskółczy niepokój". Co to takiego?
Może to przeczucie, a czasem nawet pewność, że świat fizyczny to nie wszystko? Że jest on iluzją, daną nam po to, byśmy mogli ćwiczyć ujarzmianie swoich zmysłów i pragnień?
Może to podświadoma pewność, że nie jesteśmy mali i bezbronni? Że stanowimy nierozerwalną część potęgi, która powołała nasz Wszechświat do życia? Że mamy wpływ na to, jak to nasze ziemskie życie się toczy?
Może czas pojąć, że nie jesteśmy tu po to, żeby zdyszani dobiec do celu, zaliczyć pewien etap, ale po to, by wędrować, dostrzegać, pojmować, radować się, poczuć swoją moc?

Dokąd zmierzamy?
Każdy z nas swoją własną drogą zmierza do Boga. Każda z tych dróg jest inna. Ale mają one jeden wspólny mianownik- otwarcie na drugiego człowieka w głębokim przeświadczeniu, że jesteśmy razem z nim nierozerwalną częścią większej całości. Świadomość tego faktu jest potężną mocą, która rozświetla nam drogę ku Światłości i wyłania z mroku ścieżkę...
Szukając odpowiedzi czytujemy Biblię, Bhagavad gitę, sutry, Koran, Torę, zaginione ewangelie czy teksty z Qumran. Każda z tych ksiąg budowała odmienną religię. Jest to o tyle absurdalne, że tylko połączone razem, jako uzupełniające się źródła wiedzy tworzą spójną wizję świata. Idea wyłaniająca się z tej wizji jest prosta: "Każde ludzkie szczęście jest stopniem do pogłębiania Boskiej miłości".
Zatem jesteśmy tu po to, by rozpoznać w ziemskim życiu tymczasowy przystanek na drodze ku Jedności. Czyli zostaliśmy powołani do szczęścia:)
  

czwartek, 7 sierpnia 2014

Jak cenne jest życie?


          Nie jadłam kiedyś mięsa przez pół roku, z przyczyn czysto ideologicznych. Myśl, że zwierzęta żyją w opłakanych warunkach a potem giną, żebym mogła ich szczątki położyć na swoim talerzu wydawała mi się zbyt obciążająca. Wytrzymałam pół roku, ale ponieważ nie miałam wówczas pojęcia o zbilansowanej diecie, brak mięsa zastępowałam węglowodanami i mój organizm zaczął odmawiać współpracy. W czasie sesji wyruszyłam do pobliskiego barku, gdyż chęć zjedzenia mięsa stała się tak przemożna, że nie potrafiłam dłużej jej się oprzeć. Z brzuchem pełnym śledzi i galarety z nóżek zaczęłam chłonąć wiedzę, która wcześniej nijak nie chciała wniknąć do moich wygłodniałych neuronów.
          Podziwiam wegetarian i rozważam ponowną próbę wejścia na tę ścieżkę. Powstrzymuje mnie myśl o konieczności wykarmienia mocno nieletniego jeszcze potomstwa, które jest ewidentnie mięsożerne.
Wielokrotnie rozważałam rolę człowieka w łańcuchu pokarmowych oraz tę rolę bardziej wzniosłą – duchowego rodzica reszty stworzenia. Rozpatrywałam argumenty za i przeciw, i wszystkie wydają się być rozsądne.
            O ochronie życia zwierząt i próbie uchronienia ich przed niepotrzebnym cierpieniem nie trzeba chyba nikogo przekonywać ale czy to poświęcenie jednego życia dla drugiego nie stanowi jednak istoty egzystencji? Natknęłam się kiedyś na taki fragment:
"Wszystkie zwierzęta zabijają żeby żyć, a my jesteśmy zwierzętami. Lew zabija pawiana, pawian zabija tłuste pasikoniki. Słoń rozszarpuje żywe drzewa, wyrywając ich cenne korzenie z ziemi, którą kochają. Cień głodnej antylopy przytrafia się zaskoczonej trawie. A my nawet gdybyśmy nie mieli mięsa czy trawy do jedzenia, gotując wodę zabijamy niewidoczne stworzenia, które chciałyby nas w tym uprzedzić. Śmierć czegoś żywego jest ceną za nasze przeżycie, którą raz po raz płacimy. Nie mamy wyboru. Każde życie na ziemi rodzi się z tą uroczystą obietnicą, której jako jedynej musi dotrzymać." ("Biblia Jadowitego Drzewa" Barbara Kingsolver)

           No właśnie, co z mikroorganizmami, które niszczymy przygotowując posiłki? Z tymi, które nieopatrznie depczemy na swojej drodze? Z natrętną muchą, której unicestwieniu prawie nikt nie może się oprzeć? Miliardami bakterii, które traktujemy antybiotykami? Czy te stworzenia nie zasługują na to, by żyć? Czy nie są czyimiś rodzicami, dziećmi, bliskimi? Skąd wiemy, że nie tworzą swoich społeczności, bliskich więzi? Że ich wzajemne relacje są mniej cenne niż nasze? Że ich cierpienie jest mniejsze, mniej dojmujące niż cierpienie ssaków? Że ich świadomość tak bardzo różni się od świadomości świni, królującej dzisiaj na naszych talerzach?


piątek, 4 lipca 2014

Kod Boga

     

    "Po raz pierwszy w zapisanej historii przetrwanie całego gatunku ludzkiego zależy od wyborów jednego pokolenia..." ("Kod Boga" Gregg Braden).


        Jakiś czas temu w prasie pojawiły się wzmianki, dotyczące odkrycia ogromnego miasta, pochodzącego sprzed ośmiu do dwunastu tysięcy lat. Po tej cywilizacji pozostał zeszklony piasek, radioaktywne szkielety i stopione naczynia gliniane. Czy potwierdza to, że owa cywilizacja zgotowała sobie samozagładę za sprawą broni atomowej? Jeśli tak, to czy i my popełniamy teraz podobne błędy?
       W obliczu trwających obecnie wojen domowych, religijnych i politycznych, "pokój", który nastał po zimnej wojnie, ma jedynie charakter względny. Globalne napięcia i rosnące arsenały broni masowego rażenia sprawiają, że konflikt planetarny o katastrofalnych skutkach jest obecnie bardziej prawdopodobny niż kiedykolwiek wcześniej w przeciągu ostatnich stu lat.

        Dysponując najbardziej zaawansowaną nauką w historii, wciąż nie znamy odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytanie egzystencjalne: "Kim jesteśmy?" Dzięki zrozumieniu życia w sensie ogólnym i tego, kim jesteśmy możemy odkryć klucz do pokonania różnic zagrażających naszemu istnieniu.

        Kiedy w czerwcu 2001 r. , po dwudziestu latach badań, ukończono pierwszy szkic ludzkiego genomu – chemicznego przepisu na ludzkie życie, zapanowała konsternacja. Okazało się, że posiadamy tylko trzysta unikalnych genów, których nie zawiera genom myszy. Czy to wśród tych genów tkwi coś, co implikuje ludzki sposób interakcji ze światem zewnętrznym? Coś, co sprawia, że tak bardzo różnimy się od innych form życia na Ziemi? Gdzie kryje się źródło ludzkiej świadomości? Dzięki świadomości mamy zdolność wykraczania poza cierpienie, wybaczania i definiowania swoich doświadczeń. Dzięki niej uświadamiamy sobie nieuchronność śmierci... i obecność wyższej siły, której większość z nas intuicyjnie poszukuje.

        A gdyby tak imię Boga zapisane było w każdej naszej komórce? Gdyby podstawowe pierwiastki DNA – wodór, azot, tlen i węgiel – przekładały się bezpośrednio na kluczowe litery alfabetu hebrajskiego i arabskiego, w których to językach nasz kod genetyczny tworzyłby starożytne imię Boga? To samo imię żyłoby we wszystkich ludziach, niezależnie od przekonań, czynów, stylu życia, religii, kultury. Ostatecznym tego przesłaniem byłby pokój...

        Współczesna nauka potwierdza, że tak jest w istocie, wykorzystując wspólny mianownik liczbowy - klucz do połączenia starożytnych opisów stworzenia z nauką. Pozwala to na dokonanie porównań. Po określeniu uproszczonej masy pierwiastków tworzących DNA, zastąpiono je czterema literami hebrajskiego alfabetu i odkryto, że DNA można odczytać dosłownie. Fakt istnienia tego kodu sugeruje, że nasze pochodzenie jest wynikiem aktu inteligentnego i celowego.

                   "Wszystko, co stworzone i wszystkie słowa jest jednym imieniem..."
                                                                       - Sefer Jecira

      Jeśli zrozumiemy przesłanie czekają nas w przyszłości globalna współpraca, nieograniczone zasoby energii, podróże przez tunele czasoprzestrzenne, ... nieśmiertelność... Musimy tylko przetrwać obecny kryzys gospodarki opartej na paliwie kopalnym i oprzeć się tendencji do autodestrukcyjnego wykorzystania technologii. Czy zdołamy osiągnąć niezbędną świadomość naukową i duchową?

                    " Bóg stał się jakimi my jesteśmy, abyśmy mogli stać się jakim on jest.
                      Bóg jest człowiekiem i w nas istnieje, my zaś w nim."
                                                                         - William Blake

                   " Każdy, kto poważnie angażuje się w poszukiwania naukowe,
                     nabywa przekonania, że duch przejawia się w prawach wszechświata-
                     duch daleko przewyższający ducha ludzkiego."
                                                                          - Albert Einstein
   

środa, 18 czerwca 2014

Szczęście czy fart?

        Zastanawialiście się kiedyś nad ponurą statystyką dotyczącą szczęściarzy? Dosłownie, nie ma tu żadnej przenośni. Chodzi o wybrańców losu, którzy wygrali duże sumy w różnego typu loteriach. Owe ponure statystyki podają, że 90% z nich w krótkim czasie roztrwoniła łatwo zdobytą fortunę i pogrążyła się w klepaniu biedy. Zatrzymałam się dłużej nad tą informacją i z trudem przyjęłam ją do wiadomości. Bo w wyobraźni widziałam już siebie jako rozsądnego inwestora, który pomnaża cudownie uzyskany majątek. Dlaczego te 90% tego nie potrafiło?
       Odpowiedź przychodzi w krótkiej opowieści o dwóch przyjaciołach, którzy spotkali się po wielu latach. Jeden z nich nieoczekiwanie odziedziczył fortunę po ledwo znanym wujku, drugi doszedł do swego majątku swoją ciężką pracą, zaczynając od przysłowiowego "chłopca na posyłki". Nie muszę chyba dodawać, że pierwszy roztrwonił pieniądze, jego firma splajtowała a on nie widział w tym swojej winy, jedynie złośliwość losu. Drugi natomiast, będąc sześćdziesięciolatkiem z poczuciem dobrze wykonanej roboty spoglądał na swoje osiągnięcia i z zadowoleniem wyciągał twarz ku słońcu czując za plecami swoje stojące na mocnych fundamentach imperium.
        Dlaczego fart i szczęście to nie to samo? Pierwszy z przyjaciół miał farta, drugi zapracował na swoje szczęście...
        Bajkowym językiem:
Pewien mag zaprosił rycerzy z królestwa i ogłosił im, że ma dla nich zadanie. W rozległym lesie wyrośnie wkrótce czterolistna koniczyna, ten kto ją znajdzie zyska dozgonne szczęście. Na poszukiwania wyruszyło tylko dwóch, reszta popukała się wymownie w czoło. Czarny rycerz poprzestał na szukaniu i zniechęcił się informacją uzyskaną od mieszkańców lasu, że w tym miejscu nigdy wcześniej żadna koniczyna nie wyrosła. Biały rycerz natomiast zbierał informacje dotyczące warunków, jakie potrzebuje koniczyna do wyrośnięcia i cierpliwie, dzień po dniu je tworzył. Nawiózł żyznej ziemi, doprowadził wodę z jeziora pomagając przy tym Pani Jeziora, przerzedził gałęzie drzew w pobliżu, by na jego poletko dotarło słoneczne światło, wyzbierał kamienie i ...uwierzył, że to może się zdarzyć, że koniczyna może w przygotowanym przez niego miejscu wyrosnąć. Nie muszę chyba dodawać, że istotnie wyrosła. A czytelnikowi zostało do rozważenia kilka prostych prawd:

1. Fart nie trwa długo, ponieważ nie zależy od nas. Szczęście tworzymy sami, dlatego trwa wiecznie.

2. Wielu ludzi pragnie szczęścia, ale niewielu jest takich, którzy chcą sami je tworzyć.

3. Jeśli teraz nie masz szczęścia, to może dlatego, że działasz w istniejących już warunkach. Żeby mieć szczęście, musisz stworzyć nowe warunki.

4. Stwarzanie nowych warunków dla szczęścia nie oznacza szukania tylko własnej korzyści. Łatwiej stworzyć nowe warunki pomagając innym.

5. Jeśli stworzenie nowych warunków odłożysz na później szczęście nie przyjdzie nigdy. Tworzenie nowych warunków to zazwyczaj ciężka praca, ale... zrób to od razu!

6. Tym, którzy wierzą tylko w fart, stwarzanie warunków wydaje się absurdem. Ci, którzy stwarzają warunki nie liczą na fart.

7. Nikt nie może sprzedać szczęścia. Szczęścia nie da się kupić. Nie ufaj tym, którzy twierdzą, że sprzedają szczęście.

8. Kiedy już stworzyłeś odpowiednie warunki, bądź cierpliwy, nie rezygnuj. Żeby szczęście przyszło, musisz wierzyć, że przyjdzie.

9.Tworzenie szczęścia to przygotowywanie warunków dla możliwości. Możliwości nie mają nic wspólnego z fartem, one istnieją zawsze.

10. Skoro tworzenie szczęścia to stwarzanie odpowiednich warunków.... szczęście zależy tylko od Ciebie. Ty też możesz mieć szczęście! Zacznij je tworzyć już dziś!

11. Opowieść o szczęściu nigdy nie trafia do Ciebie przypadkiem:-)

(Alex Rovira Celma & Fernando Trias de Bes "Szczęście czy fart?")

sobota, 24 maja 2014

Czasem są trudniejsze chwile...

    Każdy miewa chwile zwątpienia, kiedy zastanawia się dokąd prowadzi go obrana ścieżka i czy nie powinien był obrać innej, czasem w zupełnie innym kierunku. Jak fale odpływu i przypływu przychodzą lepsze i gorsze chwile, swoista sinusoida, niezmiennie taka sama w życiu każdej osoby. Chociaż chętnie usłyszę, że się mylę, że znajdzie się ktoś, kto nie miewa chwil zwątpienia i rozczarowania;)
W trudnych momentach sięgam do poniższej listy. Pomaga scentralizować się i otrząsnąć z marazmu:) Polecam jako lekturę na dobranoc:)
  1. Nie musisz wygrać każdego sporu. Pozwól innym zostać przy swoim zdaniu.
  2. Życie jest za krótkie, żeby tracić czas na nienawiść.
  3. Życie jest niesprawiedliwe, ale i tak jest dobre.
  4. Nie traktuj siebie zbyt poważnie. Nikt poza tobą tego nie robi.
  5. Możesz się rozgniewać na Boga. On ci to wybaczy.
  6. Bóg nigdy nie daje nam więcej niż potrafimy udźwignąć.
  7. Pogódź się z przeszłością, by nie psuła ci teraźniejszości.
  8. Nie porównuj swojego życia z życiem innych. Nie masz pojęcia co przyniósł im los.
  9. Życie jest za krótkie, żeby się nad sobą użalać. Zajmij się życiem albo zajmij się umieraniem.
  10. Poradzisz sobie ze wszystkim co cię spotyka, jeśli skupisz się na chwili obecnej, zamiast wybiegać myślą naprzód.
  11. Nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo. Możesz stworzyć je w marzeniach.
  12. Kiedy walczysz o to, co w życiu kochasz, nigdy nie przyjmuj odmowy do wiadomości.
  13. Zapal świece, śpij w lepszej pościeli, włóż elegancką bieliznę. Nie czekaj na specjalną okazję – wystarczającą okazją jest dzisiejszy dzień.
  14. Każdą tak zwaną katastrofę kwituj słowami: „Czy za pięć lat to będzie miało jakieś znaczenie”?
  15. Wszystkim wszystko wybaczaj.
  16. Czas leczy niemal wszystkie rany – daj mu tylko trochę czasu.
  17. Niezależnie od tego jak dobrze lub źle wygląda sytuacja, ona i tak się zmieni.
  18. Uwierz w cuda.
  19. Bóg cię kocha, bo jest Bogiem, nie dlatego, że coś zrobiłeś albo nie zrobiłeś.
  20. Twoje dzieci mają tylko jedno dzieciństwo, niech będzie niezapomniane.
  21. Wychodź z domu każdego dnia. Cuda tylko czekają aż je odkryjesz.
  22. Pozbądź się wszystkiego co nie jest pożyteczne, piękne i radosne.
  23. Nieważne jak się czujesz: wstań, ubierz się i przyjdź, gdzie potrzeba.
  24. Oddychaj, to koi umysł.
  25. Kto o nic nie prosi niczego nie dostaje.
  26. Ustępuj.
(Regina Brett „Bóg nigdy nie mruga”)

środa, 21 maja 2014

żeby Wszechświat zadrżał w posadach

Naszym życiem rządzą emocje. Potrzebujemy ich do życia jak tlenu. Tych pozytywnych, oczywiście. Ładujemy akumulatory wzruszeniami. To wtedy w naszych neuronach trwa iście szaleńcza pogoń endorfin. Każda komórka ciała osiąga szczyt swoich możliwości...
Pamiętacie "Titanica"? Po tylu latach wciąż czuję oszołomienie, które towarzyszyło mi po wyjściu z  kina. Szalona miłość na cienkiej granicy życia i śmierci? Z jaką intensywnością przeżywa się ją wówczas? Co czuje człowiek w takich chwilach?
Do dzisiaj nie wybaczyłam Rose, że tak łatwo pogodziła się z odejściem Jack`a, że nie walczyła o niego. A może wiedziała, tak po prostu?
Co dźwięczy w sercu, w duszy najczystszą nutą? Śmiech dziecka? Pomocna dłoń w chwili kryzysu? Przelotne, ciepłe spojrzenie kochanej osoby? Akty bohaterstwa? Miłosierdzia?
"Żyje się dla potężnych, czystych emocji,
które rozpierają serce i odbierają piersiom dech.
Te zdumiewające wibracje i wzruszenia
są jak pojedyncze perły nanizane na długi sznur matowych, szarych kamyków.
To one sprawiają, że drżenie rozpoczynające się na dnie serca
rośnie, potężnieje, rozlewa się falą i obejmuje swym zakresem coraz większy obszar,
cały nasz świat i świat, który tylko przeczuwamy,
ten spoza naszych ziemskich zmysłów.
I kiedy Wszechświat drży w posadach, poruszony tęsknotą naszej duszy,
rozumiemy po co tu jesteśmy..."
(autor znany)



wtorek, 20 maja 2014

Zbierzesz to, co zasiejesz...

          Czasami zaskakują mnie ludzie. Znacie to uczucie "ściskania w dołku", kiedy trzeba udać się w jakiejś sprawie do kogoś ważniejszego, stojącego wyżej, od kogo coś zależy w waszym życiu? Kiedy jesteśmy na pozycji proszącego obawiamy się, że ten ktoś po drugiej stronie wykorzysta swoją przewagę i zignoruje nas, wyśmieje, obrazi. I jakie jest zaskoczenie, gdy przychodzimy pełni obaw i lęku a spotykamy życzliwość, wyrozumiałość i dobrą wolę. I to są te chwile, kiedy rosną skrzydła i chce się skakać i śpiewać i uściskać wszystkich dokoła i... samemu podobną życzliwością odpłacić komuś, kto przywędruje do nas ze swoją sprawą, bo akurat los tak zrządził, że cząstka życia tej drugiej osoby spoczywa w naszych rękach.
Dostajesz to, co dajesz. Zbierzesz to, co zasiejesz.
To jedna z najważniejszych prawd w życiu. Rozdawajmy więc naszą życzliwość hojną ręką, niech dzięki nam inni choć przez chwilę będą szczęśliwi, niech świat promienieje dobrocią! Niech naszą planetę oplotą łańcuchy dobrej woli!:-)

czwartek, 15 maja 2014

Fraktalna budowa Wszechświata

Fraktalna budowa Wszechświata

Która myśl jest bardziej niezwykła? Ta, że jesteśmy częścią potężnego organizmu i na swojej małej Ziemi krążymy jak na elektronie w jednym z miliardów atomów? Może Słońce to jądro tego atomu? A ten potężny organizm nie jest świadomy naszego istnienia... Tak jak my nie bylibyśmy świadomi obecności maleńkich organizmów zamieszkujących jeden z naszych elektronów...To właśnie ta druga opcja. Taki układ fraktalny.
Czy teoria fraktali nie jest fascynująca? Jest to obecnie bardzo żywo rozwijająca się dyscyplina naukowa. Wielu badaczy twierdzi, że geometria fraktali jest geometrią przyrody. W chmurach, liniach wybrzeży morskich, łańcuchach górskich, płatkach śniegu, drzewach, pianie mydlanej można odkryć kształty fraktali. Fraktale są figurami, w których część figury jest podobna do całości. Są to obiekty samopodobne, o wymiarze ułamkowym. Natomiast bardziej poetycko słowami Jamesa Gleicka: Fraktal jest sposobem widzenia nieskończoności okiem duszy. I to ostatnie określenie, szczerze mówiąc, najbardziej przypada mi do gustu:)
A kiedy myślę o fraktalach widzę mikroświaty na elektronach, gdzieś tam w głębi ludzkiego ciała, może w jednym z atomów budujących oko, może w miąższu nerki albo mięśniu serca? Takie układy słoneczne w skali nano. I zastanawiam się w jakiej części ciała megaolbrzyma krążymy na naszej planecie...
Nie zdecydowałam, która opcja jest bardziej fascynująca. A Wy?